niedziela, 15 listopada 2015

Mroczne Czasy Rozdział 1

Aportowała się w Whiletshire. Nie spodziewała się wpaść na nikogo, ani tym bardziej alarmu, który właśnie budził wszystkich mieszkańców wioski. Ruszyła biegiem przed siebie szukając schronienia.
Tutaj!-syknął ktoś zza płotu, bez namysłu przeskoczyła przez bramę i pobiegła, za jej tajemniczym wybawicielem. Dopiero kiedy drzwi frontowe zatrzasnęły się za nią odetchnęła z ulgą i spojrzała w kierunku mężczyzny. Zamurowało ją. Znowu on! Uśmiechnęła się krzywo, ciekawe czy ją rozpozna?
Przyglądał się kobiecie, którą wpuścił do swojego domu. Zastanawiał się czemu to zrobił, tydzień temu zdjęli mu łańcuchy i założyli barierę wokół jego ogrodów, a on już się pcha w kolejne bagno. Coś jednak kazało mu wyjść i zapewnić jej schronienie, to był w pewnym sensie taki jakby odruch, impuls. Lustrował ją od dołu do góry, zatrzymał wzrok na twarzy. Gdzieś już ją widział, tego był pewien, ale nie mógł dopasować do niej żadnego nazwiska.
Przez chwilę mierzyli się wzrokiem w ciszy, którą postanowił przerwać Lucjusz. Wiedziony czystą ciekawością zapytał:
Jak się nazywasz?
Vivien Soreness.
Dostał olśnienia, teraz, kiedy usłyszał jej głos.
Vivien?-uśmiechnął się kpiąco-A nie Herm…-nagle jej ręka zatkała mu usta, a jej oczy błyszczały niebezpiecznie.
Zgłupiałeś?!-wysyczała-Jeszcze ktoś usłyszy!
Jej serce biło szybko. Była wkurzona i jednocześnie przerażona. Zastanawiała się co ma zrobić, nie wiedziała czy może mu zaufać. Bądź co bądź dowiedział się, że wróciła. Będzie wypytywał to oczywiste, ale czy ona będzie odpowiadać? Zerknęła przelotnie na niego, wydawał się myśleć nad czymś. Miał zmarszczone czoło i ściągnięte brwi. Przyjrzała mu się dokładniej. Dopiero teraz zauważyła, że na jego twarzy nie było już widać niegdysiejszej pogardy i nienawiści. Styl jednak pozostał niezmienny, czarne ubrania z drogich materiałów, srebrne spinki do mankietów, guziki zdobione w wężowe głowy. Rozejrzała się po holu. Czarny marmur, wielkie gobeliny przedstawiające przodków Malfoy'a, Salazara i innych wielkich czarodziejów. Tu i tam powtarzał się motyw węża, symbolizujący ich czystość krwi i przynależność do Slytherinu, nie było jednak tego na tyle dużo, by uznać to za obsesję. Zmienił się, to było widać, czym była ogromnie zdziwiona. Z rozmyślań wyrwał ją głos Lucjusza:
Dlaczego wróciłaś?-zapytał w duchu przeklinając swoją ciekawość i uświadamiając sobie w jak wielkie bagno się wpakował, ale przecież nie wyrzuci jej teraz, kiedy podał jej pomocną dłoń. Nie poznawał siebie, co się stało? Dlaczego aż tak się zmienił? Czyżby jeden z pozoru nic nie znaczący uczynek dziewczyny tak drastycznie go odmienił? Niemożliwe. Spłacił już dług, więc nie ma powodu aby teraz jej pomagać. Poza ciekawością i chorą fascynacją Czarną Magią. Czuł, że przez nią znowu założą mu łańcuchy, ale postanowił, że się nie wycofa.
A jak myślisz?-odparła patrząc na niego tymi smutnymi oczami, wciąż biła się sama ze sobą o to, czy może mu zaufać, wiedziała, że jeden maleńki błąd, może kosztować ją życie.
Szukasz zemsty?
Kiwnęła głową. Zapadła między nimi cisza, każdy kalkulował zyski i straty jakie może ponieść z utrzymania tej znajomości. Stali tak dobre kilka minut pogrążeni we własnych rozmyślaniach. Niczym niezmąconą ciszę przerwał nagły grzmot i bębnienie deszczu o parapety. Wzdrygnęła się wracając do rzeczywistości. Popatrzyła blondynowi prosto w oczy.
Mogę ci zaufać?-zapytała cichym, ale pewnym głosem. Nie odwrócił wzroku, chociaż był zaskoczony pytaniem. Nie spodziewał się takiej otwartości, mimo wszystko kiwnął głową. Poprowadził ją do salonu, a skrzat odebrał od niej płaszcz i przyniósł im Ognistą Whiskey.
Szklaneczkę?-zapytał z pozoru niewinnie, w odpowiedzi otrzymał jedynie kiwnięcie głowy i uśmiech, kiedy odbierała szklankę. Rozglądnęła się po salonie.
Był obszerny i, o dziwo, nie było w nim motywów z wężami. Tak samo jak hol, był z czarnego marmuru. Na północnej ścianie królował wielki kominek, w którym wesoło trzaskał ogień, rozświetlając i ogrzewając pomieszczenie. Nad nim wisiał wielki portret Abraxasa, ojca Lucjusza. Zasłony i fotele były koloru ciemnej zieleni, a meble ze szlachetnego dębu. Były pokryte licznymi zdobieniami rzeźbiarskimi, a styl w jakim były wykonane świadczył o wartości historycznej i materialnej. Takie antyki z pewnością nie należą do najtańszych. Podziwiając wystrój nawet nie zorientowała się kiedy wypiła całą szklankę.
Malfoy obserwował ją sącząc swoją porcję whiskey. Ta kobieta była dla niego zagadką, niebezpieczną tajemnicą, którą pragnął poznać. Czekał na jej ruch, domyślał się, że po dwóch latach ciągłej ucieczki i ukrywania się, nie będzie zbyt rozmowna, a narzucaniem się mógłby ją spłoszyć. Nareszcie pojawiło się coś ciekawego w jego monotonnym życiu, skupiającym się głównie na czytaniu i rozmowach ze znajomymi. Teraz doszły jeszcze spacery po ogrodzie, wcześniej nie miał takiej możliwości. Mimo wszystko nie zamierzał przepuścić takiej okazji. Nie zmienił się jednak tak bardzo jak myślał, uśmiechnął się do siebie, przyglądając się jak czarnowłosa podziwia jego salon.
Jeśli chcesz możesz się u mnie zatrzymać-zaproponował czekając na reakcję.
A Draco i Narcyza?-spojrzała na niego. Zaintrygował ją. Nie przywykła do Malfoy'ów proponujących pomoc, a już na pewno nie bezinteresownie. Wiedziała, że już nie jest taki jak kiedyś, ale również miała pewność, że nie stał się człowiekiem idealnym. Próbowała go przejrzeć, lecz nie dopatrzyła się niczego, prócz ciekawości.
Syn wyprowadził się ze swoją żoną, Astorią, a Cyzia nie żyje od roku-oznajmił to z takim spokojem, z taką prostotą jakby mówił o pogodzie. Kolejny dowód na to, że wcale tak bardzo się nie zmienił.
Wybacz.
Nie mam czego.
W takim razie zostanę… Na jakiś czas…-odwróciła głowę do okna, deszcz ustał, a księżyc nieśmiało wynurzał się zza chmur.
Uśmiechnął się do siebie, wygrał pierwszą rundę.

5 komentarzy:

  1. Ha! Pierwsza!

    Zacznę od fabuły - wyjątkowo jak na mnie, a co!
    Ach, ten Lucjusz... Cieszę się, że go nie wybieliłaś, jak wiele osób ma w zwyczaju - duży plus! Mam trochę wrażenie, że stary Malfoy stał się znudzonym życiem człowiekiem, któremu potrzeba jakiejkolwiek rozrywki, nawet jeśli potem będzie żałował. Powiem szczerze - podoba mi się ta koncepcja! :P
    Hermiona/Vivien jakaś tu małomówna... Po co w ogóle zjawiła się tam? Jakie ma plany? Jestem zaintrygowana, nie powiem...

    Co się tyczy części technicznej - rozdział będzie betowany, prawda? Widziałam sporo błędów - literówki, przecinki w nieodpowiednich miejscach lub ich brak, tam gdzie potrzebne, niezręczne sformułowania, ale nie będę się czepiać. Przyjdzie beta i wszystko będzie pięknie.

    Jeszcze na koniec - to graniczy z hipokryzją, bo sama tak robię, ale... Rozdział jest krótki, króciusieńki! Chcę więcej!

    Życzę weny, najlepiej takiej, która nie bierze przerw na lunch i czekam na następną część!

    Pozdrawiam,
    Cecily

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawie. Intrygujesz mnie. Niestety rozdział jest bardzo krótki. Chętnie przeczytałabym więcej. Nie mogę doczekać się następnej części.
    Pozdrawiam i życzę weny.
    Rosa

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi się podoba! Bardzo, bardzo się podoba! Wszystko! A właściwie prawie. No jak zwykle nie jestem za łączeniem tej dwójki, ale cóż. Bywa. Wiesz jak to oli? Jak słyszysz "Draco i Astoria"? Hahahah xD
    Przepraszam, że długo mnie nie było, na szczęście ten tydzień się skończył. Jeden z gorszych.
    Nie zostaje mi nic innego jak czekać na ciąg dalszy ;) Mam nadzieję, że nie pojawi się to "właściwie" Lucmione xD
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No i kolejny kom. xD Szybko, dopóki nie muszę się jeszcze uczyć. :v Ściema z Vivien Soreness jest całkiem całkiem, ale moim zdaniem Lucjusz trochę za bardzo jej pomaga. Tzn. Wiem, że o to chodzi, jednak Lucjusz nie jest aż taki pomocny. Jednak podoba mi się wspomnienie o śmierci Cyzi. :D Lubię ją, ale do tego ficku nie pasuje.
    Opisy, dialogi i wszystko idzie coraz lepiej. Widać, że uczysz się z każdym nowym postem.

    Pozostaje mi życzyć Ci weny i oczekiwania na następny tekst. ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszę się, że Lucjusz zdecydował się jej pomóc. Razem mogą zdecydowanie dalej dojść, a w końcu w poprzedniej miniaturce to on wychwalał ją przy dzieciach. Pani Śmierci wraca po zemstę... o coś mi się wydaję, że Zakon nie ma z nią żadnych szans. Kobieta i to tak potężna, która pragnie zemsty... to zawsze kończy się jej wygraną :)

    http://dark-side-of-life-hermiona-granger.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń