środa, 15 kwietnia 2015

Miniaturka #4 Wojna - Teodor Nott/Hermiona Granger

Wojna . Co właściwie oznacza to słowo? Teoretycznie to zbrojny konflikt stron mających odmienne wizje . Zwykle walka tych "dobrych" z tymi "złymi". Praktycznie to wszechobecna śmierć, cierpienie, szaleństwo, okrucieństwo, poświęcenie, a w imię czego? No właśnie, czego? Głupiej idei ? Czy może słusznej decyzji ? Jak rozróżnić te dwa aspekty jeśli po jednej i drugiej stronie znajdują się wyznawcy danego przekonania ? Jak opowiedzieć się po którejś ze stron jeżeli serce podpowiada inaczej niż rozum ? Wojna nie akceptuje neutralnych osób. Czy ktoś potrafiłby wybrać ? Doradzić ? Każda decyzja pociągnie za sobą konsekwencje. Problemem jest wybrać co lub kogo poświęcić i dla koło lub czego. Niezależnie od wyboru, konsekwencji i poświęceń zawsze nurtuje nas to samo pytanie . Dlaczego akurat ja musiałam dożyć takich czasów ? Dlaczego .. Kluczowe słowo na które nikt nie potrafi nam odpowiedzieć. Wiemy jedno nadchodzi czas wyboru, czas cierpienia, czas poświęceń w imię swoich przekonań...

Znajduję się w samym środku zaciętej walki. Bronię się i atakuje. Nagle ktoś przemyka niedaleko. Rozpoznaje go. Teodor Nott. Cichy i inteligętny chłopak w moim wieku. Niestety ze Slytherinu. A szkoda. Jestem niemalże pewna, że nie zabrakłoby nam tematów do rozmów.
Odwraca się i patrzy na mnie jakby znał moje myśli. Nagle dostaje jakaś klątwa i opadam w ciemność.
~•••~
Budzę się z ogromnym bólem głowy, który pogłębia jasność panująca w pomieszczeniu. Chwile potem oczy się przyzwyczajają. Rozglądam się po pomieszczeniu. Skrzydło Szpitalne. Widze jakiegoś ucznia leżącego obok, rozpoznaje go to on. Wtedy rozlega się odgłos otwieranych drzwi. Odwracam głowę wchodzi Albus z Kingsley'em, Ronem, Harrym i paroma innymi czarodziejami.
- Jak się czujesz Hermiono?- pyta mnie zmartwiony Harry.
- Dobrze. - usmiecha się by nadać swoim słowom wiarygodności i uspokoić przyjaciela.- Ile czasu byłam nieprzytomna? Misja się udała ? Co mnie trafiło ? - zasypałbym ich gradem pytań.
- Spokojnie, panno Granger- odzywa się Dumbledore z dobrodusznym uśmiechem na twarzy. - Leżysz tu tydzień. Jeśli pytasz o misje w Ministerstwie to się udała. Śmierciozercy nas zaskoczyli, ale się udało. Natomiast zaklęcie, którym dostałaś to jedno z mocniejszych czarnomagicznych klątw. Gdyby nie pan Nott napewno już byś z nami nie rozmawiała moja droga.
- Nott?
- Tak - uslyszalam cichy, lecz wyraźny i stanowczy głos Ślizgona.- Pomogłem ci w zamian za ochronę
- Ochronę ?- dopytywałam ciekawa.
- Tak, przed Śmierciożercami.
~•••~
Siedziałam z nim w bibliotece i studiowaliśmy jakieś grube księgi, które miały pomóc nam w walce. Żadne z nas się do tego nie przyznało, ale od czasu pobytu w szpitalu bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Byliśmy tacy inni, a jednak tak podobni. Teodor patrzył się na mnie z tym swoim błyskiem w ciemnych oczach, a ja mimowolnie spuściłam wzrok i czułam jak pieką mnie policzki. Zapewne całe czerwone. On tylko zaśmiał się chcio i zapytał
- Idziemy na spacer ?
- Jasne - odpowiedziałam czując jak robi mi się gorąco, nawet nie wiedziałam czemu. Chociaż ... Domyślałam się, ale uparcie wyrzucałam te myśl ze swojego umysłu.
~•••~
Dubledore zginął, a Nott stracił ochronę, bedzie musiał wrócić do ojca. Skrzywiłam się na tą myśl. Szłam właśnie na ostatnie spotkanie z moim ukochanym. Tak, byliśmy razem. Chociaż żadne o to nie zapytało i żadne z nas się nie zdeklarowało. Wiedzieliśmy ile dla siebie znaczymy. Nie potrzebowaliśmy słów. Dotarłam na siódme piętro i wkroczyłam do Pokoju Życzeń. On już tam był. Nigdy nie widziałam takiego smutku w jego oczach. Poczułam jakby ktoś przeszył moje serce ogromnym mieczem.
- Teo?- szepnęłam
- Tak Hermiona , już czas. - odpowiedział cicho jakby wiedząc co mam na myśli. Podszedł do mnie i przytulił mocno, a ja rozpłakałam się jak małe dziecko.
- Nie odchodź. Proszę - szlochałam.
- Wiesz, że muszę. Ale wrócę . Obiecuje, kiedy wojna dobiegnie końca będziemy już zawsze razem. Uważaj na siebie. - szeptał uspokajająco. Ostanie co usłyszałam to jak wypowiadał zaklęcie usypiające .
~•••~
Wojna w końcu dobiegła końca. Nikt nie rozumiał dlaczego biegam wsród zwłok Śmierciozercow sprawdzając każdego. Nikt nie znał mojej tajemnicy. Musiałam się upewnić, że przeżył, musiałam. Kiedy już skończyłam przeszukiwać pole bitwy odetchnęłam z ulga i wróciłam do Wielkej Sali, gdzie  wszyscy opłakiwali swoich bliskich. Usiadłam na boku i milczałam. Rzuciło mi się w oczy jakieś ciało przy którym nie było żywego ducha. Było mi przykro wiec poszłam w tamtà stronę chcąc zając się tym samotnym czarodziejem. Kiedy dotarłam zwłok zakręciło mi się w głowie a z gardła wymknął się niekontrolowany krzyk. Padłam na kolana.
- Teo! Obiecałeś, że wrócisz ! - krzyczałam, a wokół mnie zbierało się co raz więcej zaszokowanych czarodzieji. Moim przyjaciołom odebrało mowę, ale bie obchodziło mnie to. Nic już mnie nie obchodziło.- Wiedziałam, że nie wolno ufać Ślizgonom! Jak mogłeś mnie tak okłamać! -rozpłakałam się na dobre.
- Zostaw tego idiotę Miona! - usłyszałam głos Ronalda, był pełen obrzydzenia.
- Sam jesteś idiotą Ronald! Ja go kocham !
~•••~
Wyszłam z myślodsiewni, a po mojej twarzy zaczęły torować sobie drogę łzy. Dziś mija 3 rocznica śmierci mojego ukochanego. Mieszkam sama i zajmuje się Testralami. To piękne stworzenia przypominające, o tym że śmierć zawsze będzie z nami. Odciełam się od świata, wioska w której mieszkam liczy sobie 23 osoby . Tyle wystarczy, żeby nie zwariować w samotności. Jednak nie wystarcza by nie wariować z tęsknoty.

KONIEC

Miniaturka na zamowienie Królewny Własnej Bajki . Przepraszam, że taka krótka i mam nadzieje, że się spodoba . Pozdrawiam i dziękuje wszystkim którzy komentują i są tutaj ze mną
Arystokratka

wtorek, 14 kwietnia 2015

Miniaturka #3 Śmiertelne szczęście - Harry Potter/Ginny Weasley

Ze specjalną dedylacją dla Dominiki , która tworzy dla mnie cudowne miniaturki mojej ulubionej pary Lucmione .
Arystokratka


Wojna dobiegła końca, a Złoty Chłopiec zwyciężył. Jednak ciężkie brzemię wojny dotknęło wszystkich. Bitwa w każdym na swój sposób zostawiła trwały ślad. Mimo końca mrocznych czasów nie świętowano. Straty były zbyt wielkie ... Fred, George, Lupin, Tonks, Moody, Neville, Luna, Hermiona, Dumbledore, Seamus, Zabini, Parkinson, Greengears i wiele wiele innych osób. Blaise, Pansy i Astoria przeszli na dobra stronę przyczyniając się do zwycięstwa, ale zapłacili za to najwyższą cenę - życie.
Po środku gruzów Hogwartu stało dwoje młodych ludzi. Ginny Weasley i Harry Potter. Na ich twarzach nie było uśmiechu tylko łzy. Opłakiwali bliskich, których zabrała im wojna.

~•••~

Rok pózniej

- Harry! Harry! - wolała ruda kobieta - obiad jest już na stole !
- Idę już idę! - odpowiedział z głębi domu i skierował się do jadalni.
Na stole leżał parujący makaron z przesmażonymi na maśle z czosnkiem pieczarkami , pomidorami koktajlowymi, polany sosem serowym i posypany szczypiorkiem. W całej jadalni pachniało tak smakowicie, że brzuch zielonookiego męższczyzny głośno dał o sobie znać.
- Kochanie.. Muszę ci coś powiedzieć. - zaczęła nieśmiało długowłosa piękność
- Tak? - zapytał czarnowłosy pochłaniając smakowite danie.
- Będziemy musieli przemeblować pokój gościnny.
- Dlaczego? - zmarszczył brwi
- Dlatego, że w bardzo niedalekiej przyszłości będzie tam mieszkać nasze maleństwo.
- Co? Ale.. Ginny?! Czy ty jesteś w ciąży ?!
- Co za bystrość umysłu Harry ! Tak! - zaczęła się śmiać ukazując swoje śnieżnobiałe zęby.

~ 8 miesięcy pózniej ~

- Za tydzień poród ! - zawołała szczęśliwa pani Potter wychodząc od magomedyka.
- Mhm... Cieszę się.- mruknął zamyślony.
- Co się dzieje ? - zapytała zaniepokojona zachowaniem męża
- Nic , nic - ocknął się i przykleił do twarzy sztuczny uśmiech
- No powiedz!
- Nie, nie chce cię martwić
- W tej chwili mnie denerwujesz !
- Och przepraszam - popatrzył z troską na okrągły brzuch żony - Nie uważasz, że najwyższy czas odwiedzić cmentarz ? Nie byliśmy u nich od zakończenia wojny .
- Och Harry. Masz całkowitą rację. Najwyższy czas. - powiedziała cicho i poszła po czarny płaszcz - chodźmy kochanie .
Stanęli przed wielką rzeźbioną bramą cmentarną na której widniał zdobiony napis
"Ku pamięci, tych którzy oddali życie za naszą wolność "
Z ciężkim sercem wkroczyli w świat umarłych . Skierowali się w stronę grobu Hermiony Greanger ich najlepszej przyjaciółki. Spędzili dwie godziny na cmentarzu po kolei odwiedzajac groby swoich bliskich. Byli już prawie pod domem kiedy Ginny złapała się za brzuch i krzyknęła cicho .
- Co się dzieje ?! - zapytał przerażony Potter podtrzymując ukochaną
- Chyba się zaczyna!
Chłopak szybko deportował ich do św. Munga . Przyjęli ją od razu. Harry siedział przed salą już ponad godzinę . Wydawało mu się, że siedzi na rozgrzanej do białości metalowej ławie, co chwile wstawał i chodził tam i z powrotem. Po następnej godzinie oczekiwania drzwi się otworzyły, a oczom zielonookiego czarodzieja ukazał się magomedyk trzymający na rękach malutkiego bobaska.
- To dziewczynka.
- Czy.. Czy mogę już wejść do żony?
- Przykro mi panie Potter .. Robiliśmy co w naszej mocy jednak nie przeżyła porodu .
Złoty Chłopiec osunął się po ścianie w kompletnym szoku.
- Ostatnie co powiedziała to "Lily".
Oświecił się i zostawił chłopaka samego.


KONIEC

#2 Zemsta cz. III OSTATNIA

Witajcie przepraszam za tak długą nieobecnośće, niestety zmarł mi dziadek i po prostu nie miałam ochoty nawet pisać. A teraz zapraszam na ostatnia cześć lucmione .
Arystokratka



- Zaklęcie Prawdy, tak? - popatrzyła się podejrzliwie na Lucjusza na co ten tylko skinął głową- No dobrze. Słucham .
Lucjusz wypowiedział krótka formułkę po której nad Hermioną pojawił się szary dym.
- Hmm... -udał że się zastanawia - po pierwsze chciałbym wiedzieć dlaczego wytatuowałaś sobie węża ?
- Głupi zakład - powiedziała zirytowana, że musi o tym mowić. 
Malfoy zacmokał i powiedział 
- Musisz się, bardziej postarać jeśli chcesz usłyszeć tak ważne dla ciebie informacje. -uśmiechnął się delikatnie na co brązowooka tylko prychnęła . 
- Założyłam się z przyjaciółką , że nie uwiedzie pewnego profesora , niestety jej się udało więc musiałam wytatuować sobie coś co jest dla mnie symbolem mojej ... Symbolem miłości , tyle . - zakończyła zdenerwowana , po czym wstała i bezceremonialnie wzięła pustą szklankę Lucjusza i nalała sobie Ognistej wracając na swoje miejsce popatrzyła wyczekująco na blondyna. 
Malfoy Senior zastanawiał się nad sensem tego co powiedziała miał pewne wątpliwości więc skwitował
- Słabo się starasz , powiedz mi co to za profesor ?
- Snape - szepnęła tak cicho jakby zdradzała właśnie największą tajemnice wszechświata i upiła łyka bursztynowego trunku.
- Severus?! Co to za przyjaciółka  ? - zapytał zszokowany.
- Czy to jest drugie pytanie? 
- Nie nie .
- To proszę zadać drugie pytanie . 
 - No dobrze - westchnął zrezygnowany jednak po chwili na jego twarz wpłynął przebiegły uśmieszek- Wąż jest symbolem twojej miłości .. To ciekawe . - "jej patronus to wydra, wiec dlaczego wąż ? Może zakochała się w jakimś Ślizgonie ? " rozmyślał gorączkowo nagle dostał olśnienia wciągając głośno powietrze zapytał - Jaki jest twój patronus ? 
Hermiona zbladła słysząc pytanie . Wstała. Chciała wyjsć, uciec stąd jak najdalej , jednak Lucjusz złapał ją mocno za rękę i pociągnął w swoją stronę . Wiedziała, że nie ma szans , sama się zgodziła . 
- Expecto patronum - wyszeptała a z jej różdżki wyskoczył wielki wąż oplatając Malfoy'a, który osłupiał i tępo patrzył się na patronusa SWOJEGO patronusa! Dziewczyna wyrwała rękę z jego uścisku i popatrzyła się na blondyna wyzywająco . 
- Ja.. No cóż , dowiedziałem się, że to z inicjatywy Zakonu. Dumbledore chciał żebyś zbliżyła się do tego idioty Weasley'a. Myślał, że po takiej tragedii będziesz potrzebowała pocieszenia, ale nie spodziewał się, że jego najlepsza i najmądrzejsza uczennica będzie chciała zemsty .
Granger stała z szeroko otwartymi oczami i wpatrywała się w arystokratę jakby oszalał. 
- Żarty sobie ze mnie robisz? 
- Nie , mówię poważnie.
- A więc Dumbledor? Hmm... 
- Jeśli chcesz mogę ci pomóc .
- Ty? Pomóc ? I to jeszcze mi? - zaczęła się śmiać.
- No tak. Ale chyba nie pomyślałaś, że dla mojej strony to będzie korzystne. - powiedział i korzystając z tego, że jest zamyślona i nie zwraca na niego uwagi podszedł do niej bliżej i szepnął tuż nad uchem.- Wiesz .. Nie spodziewałem się, że zobaczę u ciebie mojego patronusa .
Hermiona pokryła się czerwienią na twarzy i chciała odejść jednak poczuła jak jego silne dłonie łapią ją w talii i odwracają. Byli teraz tak blisko siebie, że ich twarze dzieliły milimetry.
- Od jak dawna ?- zapytał szeptem jakby bał się, że wszystko zniknie jak bańka mydlana.
- Trzy lata.- odszepnęła i sekundę potem poczuła jak jego zimne usta muskają jej gorące wargi . Chciała się odsunąć lecz nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Lucjusz nie czując oporu pogłębił pocałunek . Dziewczyna oddała pieszczotę najpierw lekko i powoli,a z każdą sekundą z coraz większą pasją i namiętnością. Oderwali się od siebie by nabrać powietrza . Blondyn uśmiechnął się i zaczął całować ją po szyji schodząc pocałunkami coraz niżej . Hermionie zakręciło się w głowie, mimowolnie jękła cichutko i wbiła się w jego usta zachłannie. Malfoy podniósł ją za pośladki, a ona oplotła nogami jego biodra. Popatrzył się na nią pożądliwie. Była piękna z tą  burzą brązowych loków . Miała lekko rozchylone usta i do połowy przymknięte oczy, które były przesłonięte mgłą pożądania. Zaczął powoli rozwiązywać jej gorset w obawie, że go odtrąci jednak tak się nie stało wręcz przeciwnie sama zaczęła rozpinać mu szaty. Pozbyli się górnych części garderoby i ponownie złączyli się w gorącym pocałunku , wyglądało to jakby od dawna rozdzieleni kochankowie w końcu się spotkali. Powili zaczął pieścić jej pierś jedna ręką, a do drugiej zjechał pocałunkami i lekko przygryzł co zostało nagrodzone głośnym jękiem . Po dłuższej chwili żarliwych pieszczot Lucjusz wziął ją do swojej sypialni tym samym przedłużając jej wizytę w dworze o jedną bardzo namiętną noc. 
Hermiona obudziła się rano w ramionach pięknego blondyna . Podniosła głowę i natknęła się na jego stalowoszare tęczówki, które wpatrywały się w nią z ciekawością, już miała coś powiedzieć, ale arystokrata położył jej palec na ustach.
- Shh.. Nie musisz nic mówić. 
Znow pocałował ją tak, że rozpłynęła się pod wpływem jego ust i języka. Westchnęła cicho.
- Potem pomyślimy jak dopiec Zakonowi - mruknął i zaczął całować ją po szyji, schodząc coraz niżej...

KONIEC 




środa, 1 kwietnia 2015

Prorok Codzienny

Chciałabym poinformować, ze możecie pod tym postem pisac jakie chcielibyście przeczytać miniaturki Potterowskie;) ja postaram sie cos na to zaradzić 
Pozdrawiam 
Arystokratka 

#2 Zemsta cz II

Maska Hermiony opadła kiedy znaleźli się sam na sam. Nie wiedziała czemu, ale czuła, że może mu zaufać. Severus widział jak przykrywająca twarz dziewczyny maska rozpada się na milion kawałeczków i zastępują ją cierpienie i ból tak wielki, że aż Mistrz Eliksirów poczuł ukłucie współczucia w okolicach klatki piersiowej.
- O co chodzi?- zapytał Snape chcąc przerwać to niezręczne milczenie.
- Potrzebuje pana pomocy profesorze- odpowiedziała tak cicho, że czarnowłosy męższczyzną musiał mocno wytężyć słuch żeby ją usłyszeć.
- W jakiej sprawie ?- zapytał łagodnie zastanawiając się o co może jej chodzić
- Ja .. -zaczęła niepewnie - muszę się spotkać z Lucjuszem.
Twarz profesora przez ułamek sekundy wyrażała szok.
- Mogę wiedzieć dlaczego?
- Nie- odparła twardo, po czym dodała trochę milej - To prywatna sprawa.
- Dobrze - westchnął zrezygnowany wiedział, że nie ma się po co z nią wykłócać i tak nic nie powie. - chodź

~ Zebranie ~

- Co się z nią stało?
- Dlaczego chciała rozmawiać z Severusem?
- Widzieliście jej oczy?
- To już nie jest Hermiona.
- Czy to przez smierć rodziców ?
Wszyscy przekrzykiwali się wzajemnie i zasypywali pytaniami osłupiałego Dumbledore'a
- DOŚĆ! - krzyknął Albus wyszedłszy z szoku. W pomieszczeniu zapadła głęboka cisza, a atmosfera była tak ciężka jakby sam Voldemort och odwiedził, a nie uczennica.
- Nie mam pojęcia co się stało z panną Granger.- kontynuował dyrektor Hogwartu- Możliwe, że jest to związane ze śmiercią jej rodziców.- tu zrobił krótka przerwę dając czas członkom Zakonu na oswojenie się z faktami- Wiem jedno, jeśli tak jest to ona nie może się podkreślam n i e  m o ż e  się dowiedzieć, że jest to nasza sprawka.
- Albusie, a co jeśli źle zrobiliśmy ? - zapytała McGonagall - Narazie skutki są odwrotne niż oczekiwaliśmy. Zamiast się zbliżyć i wyżalić nam to ona stała się obca, odsunęła się. Nie zaprzeczysz, nie po dzisiejszej "wizycie".
- Nie martw się Minerwo to jest chwilowe, zwykły szok- przekonywał wszystkich Dumbledore, mimo iż sam w to wątpił- Pozostaje jeszcze sprawa Severusa. Musimy to przed nim ukryć i wmawiać, że to sprawka Voldemorta. Zwłaszcza teraz.- powiedział i znacząco spojrzał w kierunku drzwi za którymi zniknęły tematy ich dyskusji.

~ Malfoy's Manor ~

Lucjusz siedział w salonie, popijając Ognistą Whiskey, próbował poukładać sobie wszystkie informacje które zdobył w jedną całość. Nagle płomienie w jego kominku zaiskrzyły sie na szmaragdowo, a do jego domu wkroczyły dwie ubrana na czarno osoby. Pierwszą z nich od razu rozpoznał był to jego przyjaciel - Srverus, natomiast drugą ku jego zaskoczeniu był obiekt jego rozmyślań - Granger. Dziewczyna skutecznie przykuła jego uwagę swoją kreacją. " Wyglada jak prawdziwa arystokratka. Ta suknia .. Musiała sporo kosztować " myślał Malfoy Senior. Patrzył na nią jak zahipnotyzowany i pozwolił swoim myślą swobodnie płynąc " Mroczna, piękna, potężna, a jednocześnie taka kobieca i delikatna. Te oczy... Bez dna.. "
Jego rozmyślania przerwał głos Severusa
- Panna Granger bardzo chciała się z tobą zobaczyć, chyba nie masz nic przeciwko ?
- Ależ skąd - odparł blondwłosy męższczyzna nie odrywając wzroku od Hermiony. W tej chwili nie przeszkadzało mu jej pochodzenie nawet o nim nie myślał. Podziwiał jej kształty i dumną postawę. Podkreślające je czarna, gorsetowana suknia długa do ziemi, która w połączeniu z zarzuconym na ramiona czarnym płaszczem i kapturem rzucającym cień na jej twarz, dodawała tajemniczości i autorytetu.
- Zostawiam was. Mam jeszcze parę spraw do załatwienia- rzucił od niechcenia Snape obserwując jak ta dwójka mierzy się wzajemnie wzrokiem. Kiedy profesor zniknął w zielonych płomieniach, które już wróciły do pierwotnego koloru i rozmiaru, odezwał sie Lucjusz.
- Usiądzie pani ?
- Usiądę. - odparła zamyślona. Usadowiła się na kanapie wskazanej przez gospodarza dworu i zdjęła płaszcz. Wieszając go na oparciu arystokrata zauważył niewielki tatuaż na prawej łopatce jednak nie zdążył się przyjrzeć. Wiedział, że nie powinno go to obchodzić, mimo to zaintrygowany zapytał.
- Tatuaż?- w jego głosie było słychać odrobię drwiny i zainteresowania.-  Nie spodziewałem się czegoś takiego po pani. Mogę zobaczyć? - sam nie wiedział dlaczego tak bardzo chce go zobaczyć jednak ciekawość wygrała walkę z dumą.
- Oczywiście, tylko proszę uważać na szlam nie chciałabym żeby się pan ubrudził- odparła z pogardą.
Męższczyzna lekko siè skrzywił kiedy usłyszał słowa dziewczyny.
- Kulturalni czarodzieje nie używają tego określenia.- powiedział zupełnie poważnie i podszedł do kobiety, a ona odwróciła się do niego plecami. Słysząc świst wciąganego gwałtownie powietrza uśmiechnęła się mimowolnie.
- Wąż?! - wykrzyknął zupełnie zaskoczony. Hermiona obróciła się i znalazła się niebezpiecznie blisko blondwlosego.
- Tak Lucjuszu, to jest wąż- powiedziała z odpowiednią dawką jadu w głosie i zaczęła się śmiać, w duchu dziękując Merlinowi, że nie zauważył malutkiego napisu znajdującego się pod wężem.- Ale nie przyszłam tu rozmawiać o moim tatuażu.
Malfoy otrząsnął się po podwójnym szoku. " Wąż, wąż, wąż - powtarzał w myślach - dlaczego? Zaraz, zaraz czy ona zwróciła się do mnie po imieniu ?! Ta kobieta nigdy nie przestanie zaskakiwać..."
- Racja. Wiec w czym moge pani pomóc?- wrócił do formalnego tonu.
- To ty zabiłeś moich rodziców ? - zapytała bez owijania w bawełnę, niebezpiecznie bawiąc się różdżką co nie umknęło uwadze Lucjusza.
- Nie, oczywiście, że nie. Szukasz po złej stronie.
- Po złej stronie? - jej brwi zmarszczyły się w zamyśleniu- To znaczy, że to nikt ze Śmierciożerców?
- Tak, dziwię się, że Severus ci o tym nie powiedział.
- Nie wiedział z czym do ciebie idę, wiec nie mógł mi tego powiedzieć.
- Przyznam, że zaintrygowała mnie ta sprawa i wykorzystałem swoje wpływy i pozycje w Ministerstwie. - powiedział z wyższością i zaczepnym uśmiechem. Nie wiedzial dlaczego tak się zachowuje. Czuł się jakby ktoś go zaczarował, ale podobało mu się to. Nie chciał tego przyjąć do wiadomości jednak przegrywał z chęcią posiadania tej kobiety, chęcią bycia przy niej już zawsze. " Nonsens to i tak jest niemożliwe. Ona na pewno nie spojrzy na mnie jak na męższczyznę, nie po tym co zrobił jej mój syn." Gdyby tylko wiedział, że myśli Hermiony są bardzo podobne do jego własnych...
- Malfoy! Mowię do ciebie od pięciu minut! - krzyknęła zniecierpliwiona dziewczyna, jednak w jej oczach tańczyły wesołe iskierki, maleńkie i ledwo widoczne, ale jednak.
- Wybacz, co mówiłas ?
- Pytałam czego się dowiedziałeś.
- Dlaczego miałbym ci powiedzieć ? - zapytał z zniewalającym uśmiechem przez który Hermionie zrobiło się gorąco jednak nie dała tego po sobie poznać
- No tak, Malfoy zawsze pozostanie Malfoy'em - zaśmiała się perliście.- Chce wiedzieć ! Powiedz. - uśmiechnęła się flirtuarnie nachylając się w stronę blondwlosego przystojniaka, i powiedziała niskim głosem - Nie bądź taki Lucjuszu.
Malfoy'owi zrobiło się ciepło i poczuł jak jego przyjaciel się budzi. Przełknął głośno ślinę i resztkami rozsądku  powstrzymał się od rzucenia się na nią.
- Coś za coś - powiedział zmuszając się do spokojnego tonu i słysząc jak Hermiona wzdycha zrezygnowana uśmiechnął się przebiegle
- Dobra czego chcesz?- warknęla zła, że jej plan się nie powiódł i lekko zawiedziona?
- Hmm...- udawał, że się zastanawia - Chcę, żebyś odpowiedziała na dwa moje pytania.
- Gdzie jest haczyk ? - zapytała podejrzliwie, wiedziała, że coś jest nie tak.
- Będziesz pod Zaklęciem Prawdy*


CDN
* Zaklęcie Prawdy - nie pozwala skłamać a rzucający zaklęcie zna myśli osoby zaczarowanej i wie które sa fałszywe. Zdarzają się przypadki w których rzucający urok odczuwa emocje osoby znajdującej się pod zaklęciem

Mam nadzieje, źe Was nie zanudziłam ;)
Pozdrawiam
Arystokratka