Kominki

niedziela, 1 listopada 2015

Korytarz




Biegała po labiryncie szukając wyjścia. Bała się. Jej oddech był przyspieszony, wręcz paniczny. Z każdej strony otaczały ją złowrogie murowane ściany z umocowanymi pochodniami w dużych odstępach, rzucały nikłe, żółte światło tylko miejscami. Brakowało powietrza, dusiła się tu. Nie pamiętała jak tu trafiła, wydawało jej się, że korytarze szydzą z niej ukrywając wyjście. Wtem zobaczyła nikłe, jasne światełko. „Jeszcze jedna prosta, dam radę, dam radę...” Przyspieszyła, już było czuć świeże powietrze i znowu to samo, przed nią wyrosła gruba ściana odgradzając od wyjścia. Wrzasnęła a kiedy echo jej krzyku ucichło dotarł do niej cichy męski śmiech. Szyderstwo, pogarda, rozbawienie wszystko to uderzyło w nią z wielką siła mimo że śmiech był cichy. W jej oczach zaczaiły się łzy. Doszedł ją odgłos kroków, stała nieruchomo rozglądając się jak zastraszone zwierzę zagonione w kąt. Z mroku wyłonił się wysoki mężczyzna ubrany cały na czarno, miał na sobie maskę, tylko jasne, platynowe włosy odcinały się wśród ciemności. Korytarz był długi i nie miał żadnych odnóg w promieniu stu metrów, nie miała szans na ucieczkę. Zza Śmierciożercy wyłoniła się kobieta nieco niższa od swojego towarzysza. Miała czarne kręcone włosy, które zlewały się z jej suknią. Twarz miała wykrzywioną obrzydzeniem i szyderstwem. Zaśmiała się głośno i zapytała mężczyzny głosem dziecka, które dostało wspaniałą zabawkę, lecz nie wie jak jej użyć.

-Lucjuszu, co z nią zrobisz?-była wyraźnie podekscytowana.

-To prezent dla ciebie Bello…-jego głos był niski i władczy.

Obudziła się z wrzaskiem i rozejrzała wokół przerażona, kiedy zobaczyła, że jest w swoim domu odetchnęła. Co noc to samo, ten sam koszmar… Nigdy nie uwolni się od przeszłości. Wstała i zeszła na dół do łazienki. Po odprężającej kąpieli doprowadziła się do porządku i postanowiła wyjść na zakupy nie rozmyślając już o wydarzeniach sprzed sześciu lat. Weszła do kominka i rzuciła garść proszku krzycząc:

-Na Pokątną!

Pochłonęły ją zielone płomienie i już po chwili znalazła się na zatłoczonej ulicy. Ruszyła szybkim krokiem do Madame Maklin. W chwili przekroczenia progu dopadła do niej jakaś nowa pomocnica właścicielki zasypując ją milionem pytań i ofert. Nie słuchała jej, przyszła tu w konkretnym celu.

-Przyszłam po zamówienie.-oświadczyła spokojnie z uprzejmym uśmiechem. Odebrała suknie i zapłaciła za nią. Wyszła ze sklepu. Otoczył ją gwar czarodziei, ruszyła w stronę księgarni, kiedy ktoś przed nią wyrósł jakby z podziemia, przez co wpadła w nieznajomego. Podniosła głowę żeby przeprosić i wtedy odrzuciło ją. To był ON. „LUCJUSZ!”. Ogarnęła ją panika, nie wiedziała w którą stronę ma iść. W końcu odwróciła się i ruszyła biegiem przed siebie, byle jak najdalej. Odprowadzał ją jego szyderczy śmiech. Pędziła ile sił w nogach, zatrzymała się dopiero wtedy, gdy zabrakło jej tchu. Osunęła się po ścianie. Zakręciło jej się w głowie. „Nie...” . Znowu znalazła się w ciemnym korytarzu.

Leżała na ziemi we własnej krwi wszystko ją paliło. Łzy spływały strumieniami.

-Proszę Lucjuszu, twoja kolej.-zaśmiała się kobieta.

-Skoro nalegasz.

Wyciągnął różdżkę z laski zdobionej srebrną głową węża. Podszedł, a ona jęknęła, nie wytrzyma więcej tortur.

-Crucio!

Jej ciało zaczęło wyginąć się pod różnymi kątami, a krzyk niósł się echem w tym przeklętym korytarzu. Przerwał zaklęcie. Śmiech jego towarzyszki nie miał nic wspólnego z człowiekiem zdrowym na umyśle. Nie usłyszała kolejnego zaklęcia, ale bardzo dobrze je zapamiętała. Efekty klątwy dawały jej się we znaki jeszcze przez następne dwa lata. Zrobiło jej się ciemno przed oczami i poczuła jakby ktoś rozrywał jej płuca od środka. Krew wyciekła z jej ust, nie mogła złapać oddechu zaczęła się dusić. Zaczęła się godzić z myślą o śmierci, kiedy wróciła zdolność oddychania. Zachłysnęła się powietrzem na chwilę zapominając o swoich oprawcach. Zapomnienie jednak nie trwało długo… Poczuła ostry przeszywający ból w dolnej części brzucha, otworzyła oczy. Zobaczyła jak wyciąga długi sztylet z jej podbrzusza i wyciekającą z rany krew. Krzyczała nawet nie będąc tego świadoma, jej umysł wypełnił się myślami o skutkach tego ciosu. Poczuła oddech na szyi, przekręciła lekko głowę. Patrzyły na nią stalowoszare oczy, bardzo przypominały jej wzburzony ocean.

- To dopiero początek…-szepnął jej do ucha i rzucił kolejną klątwę.


6 komentarzy:

  1. Dobra, dzisiaj będzie krótko, najwyżej dopiszę parę zdań. :D
    Na początek - jak chcesz, to stylistycznie mogę zedytować Ci tekst. Ale to technika głównie. xD Hahahahahahaha.
    Zacznę od tego, że wyczuwam Luctrix. Omomomomomom. <3
    Bardzo mi się to podoba. Luctrix z konfy takie zajebiste, tutaj też ten zalążek jest cudowny. ♥
    Mam wrażenie, że ta miniaturka jest nieskończona. Oczywiście, na co liczę. Baaaardzo na to liczę!
    Fabuła mi się podoba, jest ciąg przyczynowo-skutkowy. Poza estetyką tekstu to wiesz sama, że ja się nie mam do czego dowalić.

    Pozdrawiam,
    Blanda OC.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahah dzieki :* wiem wiem mama stwierdziła, że bedzię mi robić korekty ;D
      Pozdrawiam
      Arystokratka

      Usuń
  2. Hej :)
    Może zacznę do tego co mnie razi i na czego punkcie jestem przewrażliwiona, czyli zapis dialogów. Po pierwsze po myślniku powinna być spacja, a jeśli myślnik oddziela wypowiedź od narracji to przerwa powinna być po obu stronach. A po drugie w tego typu zdaniu:
    "-To prezent dla ciebie Bello…-jego głos był niski i władczy." Narracja zaczyna się wielką literą. :P
    A w takim zdaniu:
    -Przyszłam po zamówienie.-oświadczyła spokojnie z uprzejmym uśmiechem.
    Po wypowiedzi nie powinno być kropki. ;)
    Jestem naprawdę słaba w tłumaczeniu, więc najłatwiej będzie jak po prostu zajrzysz do jakiś artykułów na ten temat, pełno ich w internecie. :D
    A teraz koniec czepiania się i rzeczy przyjemniejsze:
    Tworzysz świetne opisy uczuć, serio. Przez cały czas myślałam o tym, jak skończy się miniaturka i chociaż sama w sobie bardzo mi się podobała, to zawiodłam się trochę zakończeniem :C Będzie może druga część? :D
    Gdyby nie te cholerne dialogi byłoby ekstra.

    Pozdrawiam,
    Moony

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję nie jesteś jedyną osobą która zwraca mi na to uwagę, ale po prostu nie ogarniam tych wszystkich kropek i odstępów xD raz dam a raz nie :p
      Pozdrawiam
      Arystokratka

      Usuń
  3. Pierwsza rzecz, która rzuciła mi się w oczy - INTERPUNKCJA. Często gubisz przecinki albo niepotrzebnie wydłużasz zdania, które lepiej podzielić na dwie części. Czasem też stosujesz trochę niezręczne sformuowania, nie do końca pasujące słowa.
    Może krótkie przykłady :
    "Biegała po labiryncie szukając wyjścia." po "labiryncie" powinien być przecinek, ponieważ masz tu zdanie podrzędnie złożone z imiesłowem przysłówkowym.
    "Z każdej strony otaczały ją złowrogie, murowane ściany z pochodniami umocowanymi w dużych odstępach, które tylko miejscami rzucały nikłe, żółte światło." szyk tu trochę kulał, brak przecinka i to "miejscami" trochę nie brzmi, ale od biedy może być.

    To była część czysto techniczna, czas na wrażenia z lektury! ;)
    To opowiadanie przypadło mi do gustu. Jest takie mroczne, tajemicze... I podoba mi się zastosowanie retrospekcji, to, że pokazałaś wpływ poprzednich wydarzeń na teraźniejszość. Opisy są dość szczątkowe, szczególnie jeśli chodzi o ulicę Pokątną, co trochę utrudnia odbiór. Zdecydowanie największym plusem jest tu pomysł i sposób ukazywania emocji.

    W skrócie - masz potencjał, tylko musisz trochę popracować nad stylem i interpunkcją.
    Pozdrawiam,
    Cecily

    OdpowiedzUsuń
  4. Znów co innego ;) jak przeczytałam o platynowych (albo stalowych, nie pamiętam już jak było napisane) oczach to pomyślałam "Tak!! Będzie Draco!". A po chwili wszystko zniknęło xD Ale trudno. Bywa.
    Właściwie to nie wiem co mogę o tym napisać. Pomysłowe ;) No tak, jak to mówią "Nie ma gorszego więzienia od naszej przeszłości." ;)

    OdpowiedzUsuń